2024-09-22: Zwardoń – PTTK Wielka Racza
Pogodzianie straszyli złotą jesienią, urlopy zgrały się korzystnie, więc w pierwszy dzień astronomicznej jesieni stanęliśmy wraz z Zuzą i Filipem w Zwardoniu, aby wspólnie i w porozumieniu ciorać się po obu stronach worka raczańskiego. Na dzień dobry minęliśmy ruinę Dworca Beskidzkiego:

…aby, stopniowo zdobywając wysokość, pławić się w widokach z Gomułki na słowacką stronę zabawy, to dopiero przedsmak tego, co nas czeka:


Obeszliśmy Skalankę, lasem podeszliśmy na Kikulę, gdzie zafundowaliśmy sobie dłuższy posiedź. Relaks z widokiem na Rozsutec zawsze w modzie:

Nasz dzisiejszy cel zajmuje coraz więcej horyzontu, wciąż przyjdzie nam jednak się trochę pomęczyć. Na razie obchodzimy Przysłopy, Mały i Wielki. Warunek uparcie dopisuje, podobnie jak humory:

Ze szlaku trawersującego stoki Wielkiego Przysłopu widać też trochę dalej, Wielka Rycerzowa i Bania zamykają tu horyzont, to już plan na jutro:

My tymczasem doturlaliśmy się do schroniska chwilę po 17. Meldunek, szybki obiad i zlądowaliśmy na platformie widokowej w sam raz na zachód słońca. W pierwszej kolejności moją uwagę przykuwa oświetlony ostatnimi promieniami masyw Małej Fatry, znów ten Rozsutec, tutaj z całą gromadką kolegów:

Prawdziwy spektakl odbywa się na tle czeskiej części Beskidów, słońce zachodzi nad Wysoką w Górach Hostyńsko-Wsetyńskich, barwy oszałamiają.

Z każdą chwilą widać mniej tarczy słonecznej, robi się coraz ciszej i spokojniej…

…w końcu gasną ostatnie promienie, a zimno nas wygania z powrotem do schroniska. Jesienne wędrówki dają dużo czasu na integrację, pogaduchy i gry towarzyskie, ale i my w końcu lądujemy w śpiworkach…
2024-09-23: PTTK Wielka Racza – Bacówka PTTK na Rycerzowej
…rano zbieramy się niespiesznie. Z planów wyjścia na wschód słońca nie wyszło wiele, poranne wstawanie w tej ekipie nie cieszy się nadmiernym szacunkiem. Ruszamy w końcu po 9, na dzień dobry musimy zmierzyć się z pięknem Hali na Małej Raczy. Warunek dopisuje, widoki też… niczego sobie, tak jakby.

Hala Śrubita też robi nieliche wrażenie o tej porze roku, daleko nad nami widać jeszcze budynek raczańskiego schroniska:

Hala zachwyca klimatem i spokojem, dłuższą chwilę chłoniemy atmosferę.

Dalsza droga prowadzi głównie przez las, co prowokuje do pogaduch. Idzie nam się tak dobrze, że w pewnym momencie ze zdziwieniem lądujemy dobry kilometr w bok od szlaku, jeszcze chwila a byśmy do Rycerki Górnej zjechali! Z podkulonymi ogonami wracamy do granicznej ścieżki, jeszcze trochę wędrówki i otwierają nam się perspektywy na przełęcz Przegibek:

Ustaliliśmy, że przerwę robimy na Rycerzowej, więc wizytę w schronisku na Przegibku odkładamy na kolejny raz, trzeba mieć po co wracać. Do nieodległej już bacówki zmierzamy wariantem hybrydowym, z czerwonego granicznego szlaku uciekamy na nieoznakowany trawersik. Plusem dodatnim takiej opcji jest skromny widoczek otwierający się dzięki zaangażowaniu leśników:

Jeszcze kilka chwil i wychodzimy na Halę Rycerzową, przed nami ostatnie kroki do bacówki. Co to jest za miejsce, zawsze mowę mi odbiera.


Nad żurkiem i pomidorówką debatując ustalamy, że przecież jesteśmy tu na wakacjach, nie będziemy bić rekordów, zostajemy tu na noc, trzeba szanować swoje siły. Popołudnie znów zatem mitrężymy na rozrywkach schroniskowych, na stół wjeżdżają bacówkowe racuchy, zasypiamy z pełnymi brzuchami i uśmiechami od ucha do ucha…
2024-09-24: Bacówka PTTK na Rycerzowej – Riečnica
…znów zbieramy się pomału, wyjście udało nam się uskutecznić już o 10 rano. Zrazu atakujemy żółty na przełęcz Przysłop. Na wyjściu z hali taka ruinka stoi, nie zaglądałem:

Na przełęczy solidne przegrupowanie, nabieramy sił moralnych i fizycznych przed atakiem na Świtkową. Drugi raz to sobie robię w życiu i nie wiem, po co, życie mi niemiłe czy jak? Stromizna stoku zabija, 20 minut mordęgi rekompensują częściowe widoki z zarastającego zbocza.

Ze Świtkowej zawinęliśmy się na relaks na słowacką stronę, przez Talapkov Beskyd zlecieliśmy na Sedlo Beskyd. Tam ci stoi taka o wieża widokowa, zameldowaliśmy się u jej stóp na kabanosika lub dwa.

Z wieży widać więcej, nawet całkiem tu sympatycznie:

Po odpoczynku kontynuujemy marszrutę, na przełęczy jest też stacja kolejki wąskotorowej:


Zielonym szlakiem, przez las, zmierzamy w stronę Orawskiej Leśnej. Warun nam się lekko pogarsza, na szczęście Rozsutec jak stał, tak stoi, dobrze wiedzieć że są jeszcze niezmienne rzeczy na tym świecie.

Uzupełniliśmy nieco siły i zapasy w Coopie w Orawskiej Leśnej i dalej, dziś czeka nas jeszcze trochę trasy. Gdyby kto chciał, to polecamy huśtawkę z widokiem na Małą Fatrę, pięć gwiazdek tak na moje oko:

Turlamy się przez Jasenov, na Beskydzie zmieniamy kierunek i porzucamy szlak zielony, kierujemy się na zachód bezszlakowym grzbietem, w kierunku szczytu Opálka. Droga prowadzi lasem, momentami zrównoważona gospodarka leśna odkrywa nam widoki:

Na Opálce pogoda klęknęła już ostatecznie, dalszy marsz odbywamy w deszczu.

Jesteśmy na terenach nieistniejącej wsi Riečnica, w latach 80 wysiedlonej wraz z sąsiednią Harvelką z powodu budowy zbiornika wodnego w Nowej Bystrzycy. Pomiędzy zdziczałymi drzewami owocowymi, ledwo widoczną drogą, w zapadającym zmroku i zacinającym deszczu, wśród odgłosów rykowiska odnajdujemy zejście ku dnu doliny. Jeszcze parę kilometrów wzdłuż potoku i jesteśmy na miejscu…
2024-09-25: Riečnica – Terchová, Vyšní Repáňovci
…dotarliśmy w sumie już po ciemku, więc hotel zaprezentuję SzanPaństwu na podstawie zdjęć z poranka. Najsampierw kościół Narodzenia Najświętszej Marii Panny, jedyny budynek, który ostał się z dawnej miejscowości. Tablica mówi, że miał on podzielić los pozostałych zabudowań, ale mobilizacja lokalnej ludności pozwoliła na jego zachowanie.

Tuż obok stoi budynek lokalnego stowarzyszenia myśliwskiego, towarzyszy mu spora wiata. Zuza z dumą prezentuje naszą dzisiejszą posiadłość:))

Nie ma większych problemów, aby zalogować się wewnątrz. Obszerne stoły przyjmą kilka osób, pojemność podłogi uznaję wręcz za nieograniczoną.

Przy śniadaniu ogarniamy się z dalszymi planami i możliwościami, mało sprzyjające prognozy wskazują nam jednoznacznie na konieczność zawinięcia się i kontynuowania imprezy w nieco bardziej przyjaznych warunkach i okolicznościach. Ruszamy zatem na ostatnie kilometry, wpierw bitą drogą okrążającą cały zbiornik wodny. Tu kiedyś było centrum miejscowości, dziś nie sposób tego stwierdzić patrząc na otoczenie:

Z bitej drogi technologicznej odbijamy szybko na południe, zygzakując zdobywamy metry na ostatnim podejściu. Rzut oka wstecz na jezioro Bystrzyckie, czy też bardziej jego końcówkę:

Jeszcze kilka kropel potu i jesteśmy na grzbiecie, zaraz będziemy schodzić do jednego z przysiółków Terchovej, na razie podziwiamy Małą Fatrę we chmurach:

I to ostatni akcent wycieczki, trąciliśmy po batonie z tym widokiem i spadliśmy zielonym szlakiem na autobus, resztę dnia się byczyliśmy w Terchovej, z rana wróciliśmy przez Żylinę do Zwardonia, celem strategicznego przegrupowania… ale o tym (może) kiedy indziej…
Świetna impreza. Beskid Żywiecki w wariancie klasyk :)) natomiast słowacka strona mocy robi robotę, zapisuję ten wariant.
ps. Myślałem, że przepadłeś :)) Miło Cię „widzieć”
Nie no, żyję, choć miniony rok był dość skromny wyjazdowo rzeczywiście 🙂 oby ten był lepszy!